bylo jak zawsze swietnie, chociaz tym razem inaczej niz zawsze

swietne wersje starych i nowszych kawalkow, niektore bardzo odlegle od oryginalow. czarnego kapelusza nie poznalem do momentu wejscia wokalu

swietny wehikul w wersji lekko zblizonej do tej z opery, ale jednak innej

poza tym swietna jak zawsze kolyska, znakomici jak zawsze akustyczni lunatycy, brak cegly i tylko to whisky sie przemknelo zamiast czegos lepszego

a no i 2 nowe kawalki, jeden po drugim

pierwszy taki knajpiany bluesik w tej aranzacji, drugi pewnie bedzie promowal plyte bo taki hmmm pop-rockowy, ale w dobrym znaczeniu tego slowa, latwo wpadajacy w ucho.
szkoda tylko, ze jak zwykle musialem trafic na jakies kretynskie towarzystwo obok mnie. tym razem nie dresopodobne, a jacys ludzie na oko pod 50tke. nie dosc, ze darli ryja o whisky nawet w srodku 'do kołyski', to jeszcze gadali przez cala pierwsza czesc koncertu o pierdolach przez caly czas trwania kawalkow i skutecznie utrudniali sluchanie muzyki. po jaką cholere tacy ludzie idą na koncert? cale szczescie niedlugo po krotkiej wymianie zdan z nimi, gdzies sobie odeszli i juz w to samo miejsce nie wrocili...