Niewyspana, ale szczęśliwa, trzeba wrócić do szarej rzeczywistości i zmykać do pracy, ale zanim to zrobię:
koncert moim zdaniem pod względem muzycznym chyba najpiękniejszy na jakim byłam do tej pory...
było wszystko czego trzeba i czego brakowało mi na Ryśkowym. Był i klimat i luz, jak dla mnie zabrakło tylko jednego wspaniałego ludzia (E. odbijemy to sobie ;P ) ale pozostałym wariatom dziękuję pięknie za towarzystwo ;*
Było przesłanie, była mowa o Pawle, chwila ciszy, specjalna nagroda no i w końcu pojawił się fanclub z namiotem.
Fat Belly Family bardzo pozytywne wrażenia z koncertu, należała im się nagroda.
Gienek Loska Band - Seven B kilka fajnych utworów, kilka usypiająco-przynudzających, gitarzysta wymiatał, po Gienku się nie spodziewałam aż takiej witalności i ruchu na scenie, no i cóż gadać, ma kawał głosu facet, świetnego głosu. Jednak wiele piosenek nie było w ogóle słychać -tekstu-, no i przede wszystkim za długi koncert, na siłę przedłużany choć wszyscy mieli już dość.
Dżem cudo, cudo, cudo... jak już wspomniałam chyba najpiękniejszy koncert na jakim byłam, było i do poskakania i do wyciszenia się, Maciek w bardzo dobrym humorze, chłopaki dali czadu!!! Nawet sto lat dla Maćka wypaliło

choć ma już ze 40 lat ;D
nie biorąc pod uwagę sprzężeń, było świetnie, symfonicznie, 3 bisy mówią same za siebie, ahh do następnego !
